![]() Maciej Kaczka sam o sobie Dzień moich urodzin był siedemnastym dniem roku płonącego konia. Pochodzę z Poznania, a szkolne lata spędziłem w przeuroczym i przezapyziałym wielkopolskim miasteczku. W wieku lat trzech czytałem po polsku i po rusku, w wieku lat siedmiu po niemiecku. Szkolną edukację rozpocząłem z dwuletnim przedwczesnym wślizgiem. Do dziś odbija się to na mojej psychice. W jakimkolwiek towarzystwie bym się nie znalazł - zawsze uważam się za najmłodszego. W dzieciństwie miałem skłonność do rysowania map nieznanych światów i komiksów przedstawiających historie fikcyjnych cywilizacji. Ta niebezpieczna przypadłość u nieletnich chłopców jest prostą drogą do zostania później dewiantem, czyli pisarzem SF i znalezienia się na pogardzanym marginesie kultury. Na szczęście w wieku lat czternastu wybawiła mnie od tego gorąca fala namiętności. Poczułem miłość do największego artysty wszechczasów - Ryszarda Wagnera. Za nią przyszły kolejne miłości - do dziewcząt, chłopców, torfowisk niskich, przerywane okresami ekstatycznej egzaltacji religijnej. W czasie karnawału pierwszej Solidarności uczęszczałem do prowincjonalnego liceum. Był to bardzo zabawowy okres. Udzielałem się jako redaktor szkolnej gazetki, wydawałem w jednym egzemplarzu arcyambitne artziny i współtworzyłem polityczne kabarety. Jak się można domyślić - noc Stanu Wojennego położyła kres tym łajdactwom. Ulubioną zabawą młodzieży stało się wówczas picie wódki, do czego - ze względu na bycie wiecznie za młodym - nie byłem dopuszczany. Dzięki temu dziś jestem zdrowy i nawet podczas największych pijatyk nie urywa mi się film.
Potem jednak naczelnym tematem moich fantazji erotycznych stała się miłość do Ojczyzny. Począłem spełniać najbardziej patriotyczny obowiązek tamtych czasów, rozkręcając różne biznesy. Początkowo w Poznaniu (wyjeżdżałem stamtąd na akcje rozbiórki muru berlińskiego), następnie przez dziesięć lat na Ziemi Obiecanej, czyli na Nizinie Północnopodlaskiej. Tam też pod koniec lat 90-tych znów zacząłem się udzielać kulturalnie, zakładając Towarzystwo Wagnerowskie i publikując pierwsze poetyckie drobiazgi w białostockim piśmie "Kartki".
Rok temu ukazała się moja pierwsza książka i płyta. Od tego czasu zajmuje się głównie uważaniem na to, aby przylepiane mi łatki "naczelnego stawiacza piwa" i "poety slamowego" nie trzymały się zbyt mocno moich pleców. Wciąż prześladuje mnie sympatyczne deja vu: przekraczając progi różnych queer kafejek czuję się jakbym przechodził za komuny na lepszą stronę berlińskiego muru, a atmosfera w pewnych friendly klubach jako żywo przypomina mi karnawał pierwszej Solidarności. Poza tym jestem jak najbardziej normalny i ciągle mi się zdaje, że coś
właśnie zaczynam.
Moje dwa światy - maj 2006
Warszawa - Pałac Starej Książki - impreza "Noc Poetów"
Białowieża - dolina Narewki Już wkrótce kolejne ciekawostki... |