piosenka do
śpiewania
w kółko
jest niepozorna pora roku
dni jałowieją na potęgę
film zmiętolonych powidoków
rwie się pospoły z kruchym zębem
gram niekończący się epilog
nie mam z kim wskoczyć w nową księgę
ma się to ziścić pewną chwilą
a chwil rozpiski nie zdobędę
rzuca o bezsens moje kości
ciśnie na balon bez wentyla
sen następuje mi na odcisk
ależ urocza krotochwila
świt z mar obmywa narowistych
plastrem mi pastelowe niebo
z okna wybija potok szklisty
wilk nie osaczy pies nie zje bo
jest niepozorna pora roku
urodzaj trwa z uporem pięknym
na smętny śpiew na nocny pohuk
odbity echem z dna butelki
mknie nierozumny sezon życia
nie umiem się uporać z lękiem
w ten czas cholernie chce się wyć - aaa!
dlatego śpiewam tę piosenkę
i jeszcze mocniej chce się pić - ech...
dlatego suszę tę butelkę
jesteś chodzącą krainą łagodności
masz rozpalone w źrenicach ogniska
ze skroni w dal promieniują warkoczyki
chcesz z iskierkami trzaskać się po
pyskach
i nie trawisz elektrycznej muzyki
masz za to pociąg do traw i do manowców
wciskasz swój cień między błękit a ziele
pacior spleciony z łąkowej pieśni strof stu
starcza ci za życiodajny kabelek
jesteś chodzącą krainą łagodności
zaś moim księstwem jest szczerość aż do bólu
powiedz, czy to powiedział kiedyś ktoś ci
zanim mu kamień omszony w gardle urósł?
niczym duchowy podnośnik
nie słuchasz gwiazd i nie czytasz
filozofów
jak z ruchu warg odgadujesz niebogłosy
masz świata zamęt za śmiech puszczony z offu
krew oddajesz elfom pchłom smagłonosym
sępiąc w czas brzasku, myszkując w
zamroczu
zwiesz się na równi orłem i wiewiórką
pijesz do chmurek, więc ci jeszcze po cóż
szmer komputera i bukowe biurko?
jesteś tęczową krainą łagodności
każdemu wchodzisz na innym kolorze
jak grasz i śpiewasz: no popatrz tamten
gość
śpi
a ten choć chce, nijak zasnąć nie może
z powodu w gardle ości
|
ein lied
zum singen hin und wieder Neu! Videoaufnahme...>
die unscheinbare zeit
des jahres
wenn sich die blöden tage
nahn
film aus verfilzten
kapillaren
wackelt wie mein verfaulter
zahn
unendlich scheint die
schlussgeschichte
und niemand will mich draus
entführn
welches kapitel bringt mehr
licht,
wenn
das ganze werk hat keinen
sinn?
ich schweb' empor zum
weltraumgalgen
und mein ballon hat kein
ventil
schlaflos bleibt noch mein
hühnerauge
o welch strahlender
lebensstil!
morgens verschwinden die
gespenster
blausanft heilt mich das
himmelspflaster
erquickend wirkt der blick
zum
fenster
wehrwölfe ruhn und ohne
rast ver-
-läuft unscheinbare zeit
des jahres
dauert die sehr fruchtbare
stund'
für wehgesang und
nachtfanfaren
ihr echo hallt vom
flaschengrund
im rausch des lebens
heidi heida
kann nicht bekämpfen meiner
furcht
na dann unheimlich will ich
schrein:
daaa!!!-
-für sing ich lieder hin
und wieder
und überherrschend ist
mein durst
da-
rum saug ich noch ein
fläschchen
nieder
du bist das wandelnde
land der
milde
magere flammen glühn in
den pupillen
funkelnde zöpfe zucken
heiss und
hektisch
sanfte ohrfeigen fülln die
abendstille
du magst musik aber doch
nicht
elektrisch
dann fliehst du ins
dickicht aus
gras und kerzendochten
dein schatten flüstert
dünne kräuterfabeln
die hundert strophen
zusammen eng
verflochten
dienen dir als
lebensspendende
kabel
denn du bist das
wandelnde land
der milde
mein reich ist dir der
grelle hintergrund
hat jemand dir so ehrlich
das geschildert
bevor ihm ein bemooster
stein erwuchs
im mund?
so wie ein geistiger zünder
du hörst keine stars,
liest keine
philosophen
im lippenlauf endeckst du
himmelsklänge
der weltlärm kommt für dich
nur
aus dem off, wenn
du dein blut den
flöhenelfen spendest
stahlstarke seele hängt
auf festen
knochen
gleich einer föhre am
ameisenhaufen
du, wolkenfreund, sag wozu
brauchst
do noch den
furnierten tisch und das
computerrauschen?
ja du bist der tanzende
regenbogen
und alle wechseln - wenn du
singst
- die farben
sieh: dieser kerl ist in
den schlaf
entflogen,
der andre gähnt mit
angespannten
nerven
wegen einer abgelaufenen
konserve
|